Ile ja bym dała żeby znowu pójść na koncert Lindsey Stirling. Po prostu uwielbiam jej muzykę, jej osobę, ona jest taka serdeczna, otwarta i dobra. To, według mnie przynajmniej, jest rzadko spotykane wśród popularnych, sławnych osób. Mam nadzieję, że sława jej nie uderzy do głowy, bo jest wspaniałą postacią.
Ogólnie uwielbiam koncerty, kocham muzykę na żywo, często jest ona lepsza niż nagrania studyjne, uwielbiam uczucie gdy staram się podnieść głowę ponad gęsty tłum by złapać na twarz podmuch chłodniejszego powietrza. Niesamowite.
Dziś pisaliśmy próbny egzamin z polskiego, historii i WOSu. Na teście z polskiego był fragment książki, czy opowiadania, nie wiem, ale nazywał się "Trzy kasztany". Był tam poruszony dosyć wyraźnie temat rasizmu. Tak naprawdę, to chyba nie jest ważne jaki mamy kolor skóry. "Czarni" często są lepszymi ludźmi od "białych". Oni też czują, kochają, przecież to nie zwierzęta. Nie rozumiem dlaczego w większości tylko murzyni spotykają się z taką nienawiścią, do "żółtych" rzadko ktoś coś ma. Mój ojczym jest rasistą, nie toleruje osób o innym kolorze skóry, innym wyznaniu religijnym. Dla mnie to jest nienormalne. Jak może cokolwiek o nich powiedzieć, skoro nie zna tak naprawdę nikogo z osób tego rodzaju. Wszyscy jesteśmy ludźmi.
Jutro konkurs recytatorski, z racji tego, że na niego jadę omija mnie część egzaminu z przedmiotów ścisłych (na szczęście), ale to i tak nic nie zmianie, bo będę musiała go napisać innego dnia (na nieszczęście). Czuję, że będę się okropnie stresować, jak zawsze i pewnie zwalę cały swój występ. Ehh, no matter.
Jeśli ktokolwiek to czyta, to dajcie znać, że tam jesteście, w komentarzu, czy jak chcecie. Dobrze jest czasem wiedzieć o czyjejś "obecności".
Dobranoc.
https://www.youtube.com/watch?v=Qg7L0OQiN78
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz