Spytałam się dzisiaj kolegi czy lubi żyć. Nie wiem czemu. Nie myślę o samobójstwie czy innych tego typu rzeczach, po prostu zastanawiam się czy ludzie widzą w życiu to samo co ja. Odpowiedział mi, że lubi tak sobie, ale lubi "te ulotne chwile", nie przepada za rutyną, chociaż czasami może być ciekawa. W sumie racja. Ja osobiście w życiu lubię to, że nigdy nie wiem co się zdarzy za minutę, pięć, za godzinę, dobę. W każdej chwili chcę wiedzieć co jest za zakrętem, kolejnym rogiem krętej ścieżki. A jednak, myślę, że każdy czasami ma momenty, w których odechciewa mu się żyć, nie chce się dłużej męczyć z czasem ponurą, męczącą rzeczywistością. Ja oczywiście też miewam takie momenty. Rozmawiałam też z tym samym kolegą o przeszłości i pozwolę sobie przytoczyć jego słowa, bo są takie prawdziwe: "Stare czasy. Równie spierdolone. Zmienia się tak wiele, a tak naprawdę nic." Myślę, że trochę jest w tym prawdy.
Jutro zaczynają się testy próbne egzaminu gimnazjalisty, gówno. Po co to komu? Z pewnością jest jakiś inny sposób na sprawdzenie wiedzy uczniów, niż sadzanie ich w ławkach na godzinę i proszenie o zaznaczenie odpowiedzi A, B lub C.
Chcę już Święta, chcę ciepłą rodzinną atmosferę, gdy za oknem ciemno i zimno. Chcę czuć szczęście bijące od każdego w tym wyjątkowym czasie. Ale jak na razie chyba idę się poczuć trochę, a później spać. Muszę jakoś jutro napisać cholerny test z historii.
Dobranoc. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz